"Wzmacniacze gitarowe jako urządzenia całkowicie
odmienne od wzmacniaczy audio"
Struktura wzmacniacza
Aby dobrze zrozumieć zjawiska zachodzące we wzmacniaczu, trzeba uzmysłowić sobie, jak zbudowany jest system, jakim jest gitarzysta z gitarą elektryczną i wzmacniaczem:
1) ucho
2) palce
3) korpus i gryf (w tym rodzaj drewna)
4) struny
5) przetworniki
6) kabel
7) wzmacniacz
8) głośnik lub głośniki (w combo) lub kolumna i głośniki
Dużo tego, pierwszych 6 punktów jest równie ważne jak te ostatnie, jednak jest coś w tym, że kupujemy gitarę i gramy na czymś „wzmacniaczopodobnym”, i zastanawiamy się, co zrobić, by brzmieć jak np. Richie Blackmore.
Jak to jest naprawdę?
Wzmacniacz elektroakustyczny AUDIO służy do wzmacniania sygnałów akustycznych - z małego hałasu ma zrobić hałas duży. Urządzenie owo pobiera energię elektryczną najczęściej z sieci, rzadziej z baterii i kształtuje ją tak, aby odwzorowywała sygnał pierwotny - sygnał źródła - z dużo większą mocą, zdolną napędzać głośniki.
I konstruując tego typu wzmacniacze dąży się do tego, aby sygnał wzmocniony jak najdokładniej odwzorowywał sygnał wprowadzany na wejście wzmacniacza. Wszelkie odstępstwa sygnału wzmocnionego od sygnału wejściowego są zniekształceniami – czymś bardzo we wzmacniaczach audio niepożądanym.
Wzmacniacze instrumentalne, w szczególności wzmacniacze do gitar elektrycznych - w odróżnieniu od wzmacniaczy audio - oprócz wzmocnienia powinny dawać możliwość obróbki sygnału - zastępują gitarze elektrycznej pudło rezonansowe.
Hej – wyobraź sobie gitarę klasyczną pod którą można podpiąć różne pudła rezonansowe, w zależności od potrzeb i upodobań – mniej-więcej określa to zależność między gitarą elektryczna i wzmacniaczami!
Powoduje to możliwość dużej ingerencji w charakter sygnału (niedopuszczalną w przypadku wzmacniaczy audio!), który na wyjściu wzmacniacza różni się od sygnału otrzymywanego z gitary nie tylko mocą, ale i charakterystyką. Amp gitarowy dodaje coś od siebie do sygnału z gitary, zmienia proporcje pomiędzy częstotliwościami i zniekształca sygnał - i o to chodzi.
Struktura wzmacniacza na prostym schemacie:
Po kolei:
1) zasilacz - zamienia energię z gniazdka na energię potrzebną do wzmocnienia słabego sygnału z gitary (silnik wzmacniacza - bez niego nie pojedziesz);
2) preamp (przedwzmacniacz) - odpowiada za wzmocnienie wstępne sygnału i ukształtowanie w odpowiedni sposób, czasem dodaje efekty, np. reverb;
3) power amp (wzmacniacz mocy) - wzmacnia sygnał w celu uzyskania dużej mocy wyjściowej (żeby było głośno!) i po swojemu zniekształca,
4) głośnik gitarowy - przekształca sygnał elektryczny na fale akustyczne - też zniekształca.
Powyższe bloki występują w każdym, nawet najprostszym wzmacniaczu (nie tylko gitarowym). Co ciekawe - wszystkie bloki wzmacniacza gitarowego generują zniekształcenia i tak musi być.
Zasilacz to:
- transformator sieciowy (duży element - rdzeń żelazny z nawiniętymi uzwojeniami), który zmienia napięcie sieci energetycznej (w Europie 230V) do wartości wymaganej przez zastosowane elementy wzmacniające (lampy lub tranzystory). We wzmacniaczach lampowych zazwyczaj podwyższa napięcie do wartości 250 - 800V, w innych (ss) obniża;
- prostownik (lampowy lub krzemowy) - przekształca napięcie przemienne na napięcie pulsujące, które z kolei zostaje wygładzone przez zespół kondensatorów i rezystorów, tworzących zespół filtrów, na wyjściach filtrów pobiera się prąd o napięciach niezbędnych do pracy wzmacniacza czyli preampu i końcówki.
Preamp - lampa lub lampy (albo tranzystory bądź układy scalone), dokonujące wstępnego wzmocnienia sygnału z przetworników gitary. Preamp wzmacnia sygnał z gitary i kształtuje go w sposób zamierzony przez konstruktora - w przypadku wzmacniaczy gitarowych polega to na lekkim osłabieniu "środka" w celu uzyskania podbicia basów i sopranów. Najczęściej mamy do czynienia z regulacją barwy tonu (eq, equalization) - od prostego obcięcia tonów wysokich gałką "tone" (stare wzmacniacze z lat pięćdziesiątych), poprzez "treble" i "bass" do trójpasmowej "treble", "middle", "bass" (najczęściej spotykanej); bywają też konstrukcje o czterech lub więcej potencjometrach barwy, spotyka się je jednak zdecydowanie rzadziej.
W preampie umieszcza się często stopnie modyfikujące brzmienie - pierwszym z nich było tremolo, uzyskiwane na lampie, przez Fendera często nazywane vibratem. Na początku lat sześćdziesiątych zastosowano pogłos - reverb (w sam raz, bo przyszła pora na surf music). Później eksperymentowano ze wszystkim, z czym się dało, obecnie wskutek rozwoju elektroniki i coraz większej miniaturyzacji elementów do wzmacniaczy można wpakować praktycznie wszystko (ostatnio jest moda na wbudowywanie multiefektów), traktując wzmacniacz jako dużą i nieporęczną, lecz niezbędną doczepkę.
Z preampu sygnał trafia do końcówki mocy (amp, power amp).
W układach o dwóch (czterech, sześciu, ośmiu lub tuzinie) lamp mocy pierwszym stopniem końcówki jest odwracacz fazy (phase inverter) - inwerter. Co robi?
Otóż z jednej fali (wyobraź sobie sinusoidę) sygnału robi dwie lustrzane fale, a każda z tych lustrzanych fal napędza jedną z lamp mocy. W klasie tzw. "A" każda lampa wzmacnia sygnał przez cały czas - i połówkę dodatnią i ujemną. W klasie "B" lampa wzmacnia tylko połówkę dodatnią, podczas ujemnej odpoczywa, wtedy pracuje druga lampa. Do ostatecznego "złożenia" w jedną falę dochodzi w transformatorze wyjściowym przeciwsobnym, do którego doczepiamy głośnik. Klasa "AB" - najczęściej spotykana we wzmacniaczach gitarowych oznacza pracę w klasie A dla małych sygnałów i stopniowe przechodzenie do klasy B w miarę zwiększania się głośności uzyskiwanej ze wzmacniacz.
Ze względu na konstrukcję wzmacniacze gitarowe dzielą się na:
1) w pełni lampowe - preamp i końcówka zbudowane na lampach
2) hybrydowe - najczęściej lampa w preampie, końcówka w technologii tranzystorowej, rzadziej odwrotnie
3) w pełni tranzystorowe
4) digital modelling
ad.1) klasyka, prawie wszystkie rockowe nagrania dokonywane są na lampach - nie ma co dywagować, trzeba posłuchać i spróbować zagrać;
ad.2) bardzo popularne na rynku "średnich" wzmacniaczy, słowo "lampa" ma swoją wagę w promocji, niektóre brzmią znakomicie (znowu - trzeba pograć i posłuchać), niestety - łyżka dziegciu - Craig Anderton (współpracownik m.in. "Guitar Playera") zajmujący się efektami gitarowymi, wzmacniaczami itd. zauważa, że gitarzyści nie byli w stanie rozróżnić wzmacniacza hybrydowego z preampem lampowym w "ślepym" teście porównawczym (A/B) od wzmacniacza całkowicie tranzystorowego; a "Guitar Player" w grudniu '96 przedstawia cztery multiefekty i stwierdza, że lampa w preampie jest raczej chwytem marketingowym i typem myślenia życzeniowego, gdyż multiefekty bez lampy brzmiały równie przekonująco i naturalnie jak te z lampą; z kolei te z preampem ss i lampową końcówką - bardzo dobrze brzmiące (np. Music Man);
ad.3) przede wszystkim wzmacniacze "do ćwiczenia" o mocach od 10 W wzwyż, nieliczne wzmacniacze profesjonalne - głównie do jazzu i country, brzmienie - każdy zna, nie każdy ma z czym porównać, jak w życiu, krążą opinie o braku dynamiki wzmacniaczy ss w porównaniu z lampowymi;
ad.4) dobre brzmienia klasycznych wzmacniaczy, uzyskane drogą "skanowania" autentycznych modeli drogą komputerową i odwzorowania ich brzmień przy zastosowaniu "kosmicznej" technologii, rozróżniane przez wprawne ucho od oryginałów, które naśladują, tylko ta cena... (chociaż i tak wychodzi taniej, niż tuzin czy dwa vintage wzmacniaczy, które są emulowane przez jeden digitalowy).
Cóż, ucho powinno być ostatecznym sędzią w przypadku tak delikatnej materii. Liczy się tylko muzyka, i jeżeli ktoś chce brzmieć tranzystorowo, to niech brzmi - życie idzie do przodu.
Fizycznie (na oko) rzecz biorąc, mamy takie rodzaje:
1) combo - wzmacniacz + głośnik (głośniki) w jednej obudowie;
2) głowa (head) + paczka (cab) - osobno wzmacniacz, osobno kolumna głośnikowa;
3) zestawy typu "rack" - preampy, końcówki, efekty, tunery i mnóstwo innego "złomu", wbudowane w standardowe ramy, najczęściej na kółkach, bardzo popularne w latach osiemdziesiątych - pozwalają za dotknięciem zaprogramowanego footswitcha uzyskać dowolne brzmienie użyte na płycie danego artysty (na szczęście dla naszych kieszeni wyszły trochę z mody).
Combo jest najpraktyczniejszym zestawem, zazwyczaj łatwym do przenoszenia, chociaż nie zawsze - Fender Bassman (4x10'') czy Fender Quad Reverb (4x12''), a nawet Fender Twin (2x12'') do lekkich nie należą. Jednak pana Marshalla klasyczny stack - głowa plus dwie paczki 4x12'' są z pewnością bardziej kłopotliwe w transporcie, za to o niebo lepiej (głośniej!) wyglądają na scenie. Faktem jest, że nie chodzi o łatwość transportu - liczy się brzmienie i image.
Polecam "Wzmacniacze elektroakustyczne" prof.Witorta (szczególnie wydania I - III) w celu dogłębniejszego poznania tematu, a później odwiedź:
http://www.mif.pg.gda.pl/homepages/tom/
tekst: Piotr Stanisz